Obserwatorzy

czwartek, 25 czerwca 2015

Jakie bikini wybrać? Moje propozycje LUCLUC.COM

Hej kochane :)

Lata może jeszcze nie czuć, ale już niedługo wiele z nas niewątpliwie wybiera się na wakacje. Niezależnie od tego nad jakie morze się wybieramy, jedyną rzeczą, której nie może zabraknąć jest bikini. Dzisiaj przedstawię Wam moje ulubione ze sklepu Lucluc.com, który ma świetny asortyment i przystępne ceny. Wielkim plusem jest to, że nie płacimy za przesyłkę - jest ona darmowa niezależnie od wartości zamówienia. Zapraszam na dalszą część posta :)

Zacznę może od stroju, za którym szaleje wiele z nas. Triangle Push Up Color Panel Bikini jest zdecydowanie hitem sezonu, wszędzie jest go pełno - Pinterest, Tumblr jest nimi po prostu przepełniony. Oto moje ulubione zestawienia kolorystyczne -  bo jeden kolor to za mało :) Który najbardziej do Was przemawia? :D Moim faworytem jest zdecydowanie wersja niebiesko-żółta :)



Na plaży możemy pokazać trochę więcej ciała niż gdziekolwiek indziej, dlatego dla odważnych Pań znajdzie się również coś ciekawego. Klasyczne skąpe bikini będzie się pięknie prezentować na wysportowanym ciele. Paski co prawda nieco "pokrzyżują" nam opalanie ale będą niezwykle efektownie wyglądać jako plażowy look. Jestem zauroczona kompletowi w środku, dół z wysokim stanem, na bokach paseczki <3 Cudo



Plaża to miejsce, gdzie pokazywanie ciała jest wręcz na miejscu. Jednak nie każda z nas chce paradować w skąpym bikini i pokazywać wszystkie niedoskonałości ciała. Moje propozycje to dół z wysokim stanem, lub zabudowana góra stroju, w zależności którą część ciała chcemy zakamuflować. Dla siebie wybrałabym wersję numer 3 :D



Oczywiście w moim zestawieniu nie może zabraknąć klasycznych bikini, które uwielbia każda z Nas. Pamiętajcie że na plaży możemy bawić się kolorami, więc nie skupiajmy się tylko na czerni ;) Moim faworytem z tej trójki jest zdecydowanie biały set, chociaż taki wygląda pięknie chyba tylko na ciele modelki ;)




Te z Nas, które nie mają zbyt obfitego biustu mogą bez wahania sięgnąć po wersje bez ramiączek. Nie tylko optycznie powiększą piersi ale także nie pozostawią na ramionach pasków po opalaniu. Lucluc ma rewelacyjne propozycje takich strojów, mój ulubieniec to zdecydowanie kwiecisty komplet :)




Mam nadzieję, że moje propozycje przypadły Wam do gustu, ja jestem absolutnie oczarowana ich strojami. Mam w planach zamówić 2 z nich - kto zgadnie, które? :D

środa, 24 czerwca 2015

L'oreal Skin Perfection Serum - czy się sprawdził?

Hej kochane :)

Dzisiaj mam dla Was recenzję L'oreal Skin Perfection Advanced Correcting Serum. Hit dla wielu osób w moim wypadku nie do końca spełnił swoje zadanie. Dlaczego tak się stało? Zapraszam do lektury :)


Zacznę może od tego, jak weszłam w posiadanie tegoż serum. Będąc w Rossmannie jakoś w marcu zauważyłam to "cudo" przecenione do ok.30zł. Stwierdziłam, że skoro wszyscy tak trąbią, że taki fajny to warto wypróbować. Piękne opakowanie oczywiście przemawia do większości z nas, jest eleganckie, solidnie wykonane i będzie się pięknie prezentować na każdej toaletce. Pompka działa bez zarzutów, nigdy się nie zacina przez co możemy kontrolować ilość wyciskanego kosmetyku.


Pierwsze użycie nastąpiło już następnego dnia po zakupie. Pierwsze wrażenie było całkiem dobre, podkład rozprowadzał się przyzwoicie, nie jest to oczywiście baza pod makijaż, ale pomógł w jakimś stopniu wypełnić pory i zmniejszyć ich widoczność. Nie wpłynął jednak na utrzymywanie się podkładu czy też świecenie. Przez następnych kilka dni używałam go przed aplikacją makijażu i nie miałam na co narzekać, chociaż ogromnej różnicy w wyglądzie skóry nie widziałam.

Z czasem zauważyłam że moja skóra ranem potrzebuje jednak czegoś więcej niż to serum - więcej nawilżenia. I tutaj rodzą się problemy. Kiedy używam kremu w duecie z tym serum to każdy jeden zaczyna się rolować. Mam wrażenie że z podkładem współpracuje dobrze, za to kremy nawilżające go nie tolerują. Rolowanie występuje zarówno, gdy używam serum-->krem albo krem-->serum-->podkład - wtedy to podkład zacznie się rolować. Nie wiem dlaczego tak się dzieje...


Zapach i konsystencja są fajne, skóra po użyciu serum jest gładka i miękka, chociaż nie nawilżona. Generalnie spodziewam się więcej po serum, które obiecuje skorygować wady cery. Przy dłuższym stosowaniu nie zauważyłam różnicy w wyglądzie skóry a fakt, że nie współpracuje z innymi kremami trochę go przekreśla w moich oczach.

Zauważyłam na wizażu, że są dziewczyny, które mają podobny problem do mojego, nie wiem więc od czego zależy działanie serum, ale u mnie niestety się nie sprawdził, może przez obecność silikonu w składzie na dość wysokim miejscu...

Dajcie znać w komentarzach, czy używałyście tego cudaka i jakie są wasze doświadczenia :)

poniedziałek, 22 czerwca 2015

10 najlepszych lakierów do paznokci na lato :)

Hej dziewczyny :)
Lato jest tuż za rogiem a my musimy być przygotowane na jego atak z każdej strony. W naszym przypadku wiąże się to z zaopatrzeniem się w wiele niezbędnych produktów. Zaczynając od oczywistych takich jak kremy z filtrem czy krótkie spodenki a na lakierach do paznokci kończąc. W dzisiejszym poście chcę przedstawić Wam kolory, które najlepiej spiszą się w upalne miesiące idealnie komponując się z panującą aurą. 



Zacznijmy jaśniejszych odcieni, które idealnie spiszą się na co dzień, jako delikatny akcent uzupełniający nasz outfit.
- Golden Rose Rich Color 05 jest to klasyczny, idealny nudziak, który w zasadzie jest przydatny o każdej porze roku. To jeden z tych kolorów, które każda z nas powinna mieć w swojej kolekcji.
- Golden Rose Color Expert 50 to idealna pastelowa mięta. W moim przypadku jest to jedyny pastelowy odcień, który nigdy mi się nie nudzi, a latem jest idealny w każdej sytuacji.
- Wibo Extreme Nails nr 548 to piękny turkusowy odcień. Zakochałam się w nim już poprzedniego lata i bardzo ubolewam nad faktem, że moja buteleczka jest już na wykończeniu.
- Golden Rose Rich Color 102 to piękny pastelowy, szaro-bury delikatny fiolet. Cudowny kolorek, będzie ślicznie wyglądać z opalenizną.
- Eveline Color Edition 919 to idealny gorący róż. Lato to czas krzykliwych kolorów, więc różu nie może zabraknąć. 


Druga piątka mojego zestawienia to nieco odważniejsze i bardziej krzykliwe odcienie. Lato, latem ale intensywniejsze kolory również musimy mieć w zanadrzu.
- Kiko 530 jest to kolor bajka. Kupiłam go podczas swojej pierwszej wizyty w Kiko w Polsce i zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Piękny głęboki niebieski kolor opalizujący na złoto-zielone barwy za każdym razem kojarzy mi się z falującym morzem.
- Sephora L36 to piękny krzykliwy kolor. Lakiery marki Sephora zddziwiły mnie pigmentacją i trwałością, nie spodziewałam się po nich aż tyle :)
- Sephora L16 to idealny ostry niebieski, którego nie może zabraknąć podczas wakacji.
- Sephora L04 - bo nawet latem musimy mieć pod ręką klasyczny czerwony kolorek. Ten konkretny odcień to ognista czerwień idealna na letnie wieczory
- Golden Rose Rich Color 108 to najciemniejszy odcień spośród wszystkich tutaj. Jest idealny dla tych osób, które nie gustują w jasnych odcieniach - nie wiem jak opisać ten kolor, znajdziecie go na zdjęciu niżej ;) 


To jest właśnie 10 moich ulubionych letnich lakierów do paznokci. Oczywiście używam też innych odcieni - wszystko zależy od nastroju w jakim jestem, okazji i wielu innych czynników ;)

Jakie są Wasze ulubione kolorki na lato?

piątek, 19 czerwca 2015

Otaczaj się wartościowymi ludźmi #motivationalfriday

Dzisiejszy dzień jest dziwny dla mnie z wielu przyczyn. Pogoda nie dopisuje, jest już czerwiec a ludzie nadal chodzą w kurtkach. Mam zakwasy na nogach po treningu i nie mogę swobodnie chodzić, bolą mnie plecy i tyłek od siedzenia przy komputerze. Wszystkie te rzeczy mogą dać tylko jeden wniosek - jestem nieszczęśliwa bo ciągle narzekam. Nic bardziej mylnego. Jestem szczęśliwa z tego, że mam zakwasy, to znaczy że moje katorgi na siłowni przynoszą jakiś skutek. Dobrze, że bolą mnie plecy, bo cieszę się że jestem tu gdzie jestem a jeśli ból ma być za to ceną - jakoś przeżyję. Nie cieszę się że nie ma słońca, ale nie pozwalam pogodowej aurze do siebie dotrzeć, nie wierzę w homeopatię. W takie dni warto mieć obok kogoś, kto zamiast rozprzestrzeniać negatywną energię zamieni ten dzień w pozytywny i produktywny.


Czasami człowiek ma gorszy dzień. Tak po prostu, nie umie tego wyjaśnić, ma ochotę usiąść i płakać nad swoim marnym losem. Problem w tym, że użalanie się nad sobą nic nie da. Nie wiem po co ludzie to robią - żeby usłyszeć słowa otuchy? żeby ktoś pogłaskał po głowie i dał jakąś radę? A może po to żeby dostać kopniaka w cztery litery i usłyszeć słowa, które nim potrząsną i dadzą do zrozumienia że ich problemy to czysta błahostka? Ludzie robią z igły widły i dziecko, które raz się przewróci chcąc nauczyć się jeździć na rowerze, już nigdy nie podejmie następnej próby, bo mamusia stwierdzi, że nie pozwoli żeby jej synek nabił sobie siniaka. Dziecko będzie całe życie mieć strach przed oczami i nigdy nie nauczy się jeździć. Do niektórych rzeczy człowiek musi być zmuszony, żeby przełamać swój strach, swoje przeświadczenia i przekonać się że nie ma jakichkolwiek podstaw do obaw. Nawet jeśli kolejne próby będą bezowocne, w końcu się uda i czasami trzeba drastycznie o tym komuś przypomnieć. Badania mówią, że tylko 10% naszych obaw się spełnia. Nie otaczajmy się ludźmi, którzy mówią, że nie warto czegoś robić. Nie warto próbować, nie ma po co się wysilać. Otaczajmy się ludźmi, którzy będą nas popychać do bycia lepszą wersją siebie. 


Jeśli mamy jakiś problem zwróćmy się do kogoś kto przechodził przez podobną sytuację, da nam to większe szanse na uzyskanie porady jak przez daną sytuację przejść. Nawet najlepsza przyjaciółka nie jest w stanie okazać empatii by zrozumieć co czujesz, jeśli sama tego nigdy nie doświadczyła. 

Będąc w otoczeniu ludzi, którzy osiągnęli więcej od nas, którzy są bardziej od nas rozwinięci wewnętrznie, mamy większe szanse na to, by to oni popchnęli nas do przodu, aniżeli oni spadli do naszego poziomu. Tak samo my możemy popychać innych. Oczywiście jeśli uznamy to za potrzebne.


Jeśli macie w swoim życiu kogoś kto zamiast odbierać Ci chęci słowami "i tak Ci się nie uda" albo "ja nie dałem rady więc Ty nie masz po co próbować" popycha Cie do przodu, możesz czuć się szczęściarzem. Bo to dzięki obecności takich ludzi rosną w nas siły do robienia rzeczy, które dawniej wydawał się nam niemożliwe. A niemożliwe nie istnieje.

Jeśli podobają się Wam takie wpisy dajcie znać, a będą się pojawiać nieco częściej :)

środa, 17 czerwca 2015

Fitness Update #6 moje wymiary i 30-dniowe wyzwania

Hej dziewczyny :)

Dzisiaj przygotowałam dla Was kolejny fitness update :D Nie robię ich co tydzień, bo sądzę, że nie mam aż tyle do powiedzenia w kwestii ćwiczeń i diety bo zaśmiecać bloga takimi postami. Lepiej napisać coś konkretnego :)

Zacznijmy od podsumowania ostatnich 3 tygodni. Moim postanowieniem było niejedzenie czekolady i wytrzymałam kilka dni. Później przegryzałam po 2-3 kostki gorzkiej czekolady dziennie, więc generalnie jestem z siebie zadowolona. Diety jako takiej nie miałam, nie zawsze chce mi się gotować i szykować zdrowe dania. Za to ćwiczenia idą dobrze, mniej więcej co drugi dzień męczę się czy to na stepperku czy robiąc jakieś ćwiczenia z którąś z trenerek na YT.

Moje wymiary na dzień dzisiejszy to:
Talia 67cm (-3cm)
Biodra 95cm (-2cm)
Udo 54cm (-1cm)

Różnice w nawiasach mają się do początkowych wymiarów. Idzie powoli, ale jak już mówiłam kiedyś - nie spieszy mi się. Nie uważam się za grubą osobę, chcę po prostu zadbać o kondycje i zdrowie :) Kilka centymetrów mniej to tylko miły dodatek.

Źródło - internet
 
Jednak jak już jesteśmy w temacie mam kilka słów do powiedzenia na temat 30-dniowych "wyzwań". Często takie widzę zwłaszcza na Pintereście. Nie do końca rozumiem ich sens. Sama przypięłam do tablicy kilka, zaczęłam je robić, a później zastanawiałam się tylko "co mi to da?". Oczywiście są osoby, dla których będzie to swojaka motywacja do ćwiczeń, może lekkie przymuszanie się do ruchu, ALE czy wejdzie im to w nawyk? Nie! Jeśli się do czegoś przymuszasz, nie czerpiesz z tego żadnej radości będziesz uradowany, gdy dane 30 dni się skończy i położysz się znów na kanapie. 

Źródło - internet

Nie lubię terminu odchudzanie - wolę "zmiana nawyków". Szkoda tylko, że większość ludzi na słowa "idę ćwiczyć" reaguje tekstem "przecież nie masz z czego schudnąć". Hmmm... A może właśnie dlatego takie osoby nie mają problemu z tłuszczykiem? Bo o siebie dbają na bieżąco. To tak jak z chorobą - lepiej zapobiegać niż leczyć. Oczywiście nie mówię tutaj że osoby z nadwagą są chore, chociaż otyłość już jest tak klasyfikowana.

Ja dzisiaj uderzam po raz pierwszy od wieków na siłownię. Mam nadzieję, że pomimo mojego nastawienia spodoba mi się taka forma aktywności. Zazwyczaj wolę domowe zacisze, no ale spróbować trzeba. Trzymajcie kciuki żeby mnie nic nie przygniotło ;)


https://instagram.com/bozekdaria/ 

wtorek, 16 czerwca 2015

Alterra krem do rąk, Granat i Masło Shea RECENZJA

Hej kochani :)

Dzisiaj mam dla Was krótką recenzję jednego z moich ulubionych kremów do rąk. Mowa o tytułowej Alterze z Granatem i masłem shea. Alterrę kocham nie tylko za świetne działanie ale także za to, że jest to produkt wegański o przepięknym składzie. Zapraszam niżej na pełną recenzję :)

 
Krem ten trafił do mnie pierwszy raz ok.2 lata temu, kiedy to próbowałam wszystkiego jak leci, więc tego również nie mogłam pominąć. W rzece kremów, które pozostawiały tłustą warstwę, przez co mogłam je używać tylko na noc, trafiła na to lekkie cudeńko. Opakowanie to klasyczna tubka wykonana z miękkiego tworzywa. Zatrzask chroniący produkt jest solidny i bez naszej wiedzy na pewno się nie otworzy. 

skład dla zainteresowanych

Kremik ma dość gęstą konsystencję, jest bardzo treściwy. Wchłania się bardzo szybko  oraz najważniejsze - nie pozostawia tłustej warstwy. Bez obaw możemy kontynuować nasz dzień, nie martwiąc się że zapaskudzimy kremem wszystko czego się dotkniemy. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę funkcjonować z dłońmi od tłustego kremu.

Jeśli chodzi o działanie tego cudaka to jestem gotowa porównać go do L'occitane Shea Butter. Dłonie są po nim aksamitne, gładkie dzięki nawilżeniu jakie daje. Jestem nim oczarowana, jest to chyba moje 2 lub 3 opakowanie i wiem że do niego powrócę. 


Plusy:
+ nawilżenie
+ konsystencja
+ wydajność
+ cena ok. 6-7zł
+ dostępność
+ zapach
+ wchłanianie
+ nie pozostawia tłustej warstwy

Minusy:
- brak

Moim zdaniem jest to najlepszy drogeryjny krem, polecam gorąco każdemu, kto nie próbował. Genialnie spisywał się również zimą, kiedy dłonie potrzebują szczególnej opieki.

Znacie ten kremik?
Jesteście nim oczarowane tak samo jak ja? :D

 

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Jak być zorganizowanym? Zarządzaj swoim czasem.

Zawsze miałam problemy z organizacją. Zaczynając od bałaganu w pokoju a na niepoukładanych myślach kończąc. Od jakiegoś czasu zaczynam nad tym panować, staram się zorganizować czas w ciągu dnia w taki sposób, aby zrobić wszystko co muszę, a nawet więcej.

 
Dlaczego narzucanie sobie jakiś terminów jest dla nas dobre? Otóż wprowadza to nawyk do wykonywania pewnych czynności niezależenie od naszego samopoczucia. Nie istnieje wtedy zwrot "zrobię to później bo teraz nie mam na to ochoty" - robisz to teraz i koniec. Z dobrą organizacją nie idzie w parze lenistwo czy odwlekanie rzeczy "na później". Wiesz co nasz do zrobienia, idziesz według planu i działasz jak trzeba.
Dlaczego warto organizować swój dzień? Udowodnione jest, że ludzie, którzy planują swoje zadania są o wiele bardziej efektywni od tych, którzy pracują bez takich schematów. Jeśli zrobimy sobie plan pracy może się wydawać, że dana rzecz zajmie nam pół dnia. Dodatkowo mamy inne obowiązki życia codziennego, jak więc znaleźć czas dla siebie? Prawda jest taka, że codzienne obowiązki pójdą nam znacznie szybciej jeśli jesteśmy na nie przygotowani. Idąc do sklepu z listą spędzimy w nim miej czasu ;)


Jak więc być zorganizowanym? Mam dla Was kilka prostych rad.
1. Planuj.
Zawsze uważałam planowanie za coś niepotrzebnego - przecież wszystko zapamiętam. Bzdura! W ciągu dnia może nas zająć 100 innych rzeczy i po prostu wypada nam z głowy coś naprawdę ważnego. Dodatkowo odhaczając zrobione zadania z listy zauważamy, że umiemy być produktywni. Jednak nie planuj więcej jak 60% dnia. Resztę przeznacz na ewentualne poślizgi czasowe oraz odpoczynek. Ja do planowania używam aplikacji Planner Plus, którą bardzo polecam :)

2. Wyznaczaj priorytety.
Jest to bardzo ważny punkt - zacznijmy od tego co jest naprawdę ważne i pracujmy nad tym do momentu ukończenia zadania. Dopiero wtedy przejdźmy do rzeczy drugorzędnych. Rankiem człowiek jest najbardziej produktywny, dlatego warto wykorzystać ten etap dnia do wykonania rzeczy najbardziej istotnych. 


3. Nie rozpraszaj się.
Dzisiaj mówią, że Facebook odciąga nas od pracy, ale jest to tylko jeden z przykładów rzeczy, które mogą nas rozpraszać. Może to być internet, może być rozgadana koleżanka z pracy a może ciągłe telefony zajmujące nam czas. Więc idąc po kawę nie wdawajmy się w długie rozmowy z współpracownikami, tylko wracajmy do pracy. Przerwa będzie lepiej smakować, gdy nie będzie nad nami wisiał ciężar niewykonanych jeszcze obowiązków.

4. Rób rzeczy na bieżąco - zasada 2 minut.
Też tak czasami macie, że odkładacie jakieś papiery czy segregatory na bok, mówiąc sobie "zaraz to ułożę"? Bo ja mam. Później widząc stertę papierów do poukładania wcale nie jest mi przyjemnie się za to zabrać. Zasada 2 minut mówi o tym, by wykonywać od razu te czynności, które nie zajmą nam dłużej niż 2 minuty. Dlaczego akurat tyle? Ponieważ 2 minuty nie wpłyną znacząco na nasz plan, nie będzie to zmarnowany czas. Za to powrót do odłożonej na później czynności zmarnuje nam go o wiele więcej.

5. Skup się na jednej rzeczy.
Zabierając się za coś, nie przerywaj by rozpocząć coś innego. Pracuj nad daną rzeczą do momentu jej ukończenia i dopiero wtedy bierz się za kolejne zadanie. Rozpoczynając wszystko od razu skończymy dzień ze stertą połowicznie zrobionych rzeczy oraz niezadowoleniem z samego siebie. 


Moim zdaniem te 5 punktów to świetny początek, żeby zobaczyć zmiany w swoim funkcjonowaniu i dostrzec ile jest się w stanie zrobić w ciągu doby. Oczywiście ważną rzeczą jest ciągła praca nad sobą, nic nie przyjdzie łatwo, jeśli wcześniej nie było to częścią naszych nawyków. Warto jednak wpoić sobie je by pozostać zorganizowanym i polepszyć jakość życia w tym wymiarze.

Po kilku tygodniach planowania swoich działań widzę poprawę. Planowanie wizualizuje to co musimy zrobić i pomaga wybrać te rzeczy, które są sprawami pierwszorzędnymi.

Jesteście na co dzień zorganizowane?
Planujecie swój dzień, czy po prostu robicie wszystko na bieżąco?


Śledź mnie ;)

https://instagram.com/bozekdaria/

piątek, 12 czerwca 2015

Co jest w mojej kosmetyczce? Podkłady COLLECTION SWATCH

Hej kochane :)

Dzisiaj mam dla Was wpis z serii "Co jest w mojej kosmetyczce?" Chcę Wam przedstawić moje podkłady :) Nie spodziewałam się, że będzie ich aż tyle ;) Mam skórę mieszaną w stronę tłustej, której do zapchania porów niewiele potrzeba. O każdym z podkładów napiszę tutaj tylko klika zdań, jeśli jesteś zainteresowana konkretnym daj znać w komentarzach, chętnie napiszę pełną recenzję :)


Bell Hypo fluid - mój ulubieniec, pełna recenzja TUTAJ

Revlon Photoready BB Cream - odcienie 010 light i 020 light medium. Tutaj moje opinia jest różna. Mam wrażenie, że jaśniejszy odcień jest zepsuty, albo był nagrzany za mocno, gdyż po wyciśnięciu z tubki jest jakiś taki rozwarstwiony... Ale po teście ciemniejszego odcienia byłam zachwycona. Pięknie utrzymuje się na skórze, stapia się z nią delikatnie wyrównując kolory. Teraz tylko czekać aż się opalę ;)
 

Bell Long Lasting MAT 01 beige - bardzo fajny, lekki podkład o przyzwoitym kryciu. Używałam go długi długi czas i spisywał się świetnie. Myślę, że jest to starsza wersja opisanego wyżej podkładu z serii Hypo, ale pewności co do tego nie mam. Z upływem czasu nie zmienił swojego koloru, na skórze również się nie utlenia, bardzo go lubię :)

Pharmaceris matujący 01 Ivory - pisałam o nim recenzję TUTAJ. Już go nie używam, ale zdjęcia robiłam przez pisaniem recenzji ;)

Bourjois Healthy Mix 51 Light Vanilla. Hit wszech czasów! uwielbiany przeze mnie podkład, tutaj widzimy końcówkę chyba już 3 opakowania. Pięknie wyrównuje koloryt skóry zostawiając ją naturalną i promienną. Ma średnie krycie, więc nie liczyłabym na to, że zakryje wypryski lub wielkie przebarwienia, jednak dla osób, które nie wymagają za wiele od podkładu pod względem krycia, będzie genialny. Zdecydowanie polecam.
 

Maybelline Affinimat w odcieniu 02 Light Porcelain jest to jedyny z podkładów co do którego mam wątpliwości. Dlaczego? Bo w składzie na samej górze znajdziemy alkohol... W dodatku czuć go przy aplikacji... Co prawda nie wysuszył mojej skóry jakoś strasznie ale wiem, że na dłuższą metę moja cera nie byłaby zadowolona. Niemniej jednak skóra wyglądała bardzo naturalnie, podkład fajnie wyrównuje koloryt i jak sama nazwa mówi zostawia matowe wykończenie. Szybko jednak znika więc warto mieć puder pod ręką :)


L'oreal True Match soft ivory N1 (wersja amerykańska). Jedni mówią, że jest to identyczny podkład z True Matchem dostępnym w Rossmannie, ale słyszałam że są zupełnie inne. Podkład ten daje średnio-pełne krycie, pięknie stapia się ze skórą. Swojego czasu był to mój ulubieniec, jednak stał się dla mnie trochę za ciężki, wolałam coś lżejszego, ale nadal bardzo go lubię. Odcień N01 jest naturalny przez co pasuje do szerszego grona użytkowniczek niż C01 lub W01.

Revlon Colorstay 110 Ivory. Mój dawny, dawny ulubieniec. Daje bardzo mocne krycie, niestety stał się dla mnie za ciężki. Dawniej lubiłam taki efekt na skórze, teraz jednak czuję się niekomfortowo wiedząc że tak ciężki podkład mam na twarzy. Aplikuję go tylko na większe wyjścia, kiedy muszę mieć pewność, że przetrwa całą noc, bo jego trwałość jest powalająca.


Wiem, że na jedną osobę jest to spora ilość podkładów, ale jak dobrze wiecie uwielbiam testować nowe rzeczy, więc czuję się w pewnym stopniu usprawiedliwiona ;) Raczej nie mam tutaj wielkich bubli (z wyjątkiem Pharmaceris), każdy podkład robi to co robić ma, zazwyczaj zmieniam je w zależności od stanu mojej skóry i pogody ;)

Znacie te podkłady? Dajcie znać co o nich myślicie :)
Uwielbiam czytać Wasze komentarze :)

czwartek, 11 czerwca 2015

Zakupy z Dm - Massive Haul Balea Alverde Ebelin


Hej dziewczyny :)

Dziś mam dla Was haul z Niemieckiego DM'u. Miałam okazję odwiedzić to cudowne miejsce podczas podróży powrotnej z Francji, z której zdjęcia i haul dodałam wcześniej w tym tygodniu KLIK KLIK. Zboczenie z trasy i wstąpienie do DM'u było świetnym pomysłem, nie tylko ja ale również mój towarzysz obkupiliśmy się jak nigdy ;) Przy każdym produkcie podaję ceny, ponieważ gdy sama ich kiedyś szukałam nie mogłam nigdzie znaleźć ;) Jak widać, skupiłam się na Balei i Alverde, bo to właśnie tych byłam najbardziej ciekawa. Zapraszam niżej po więcej detali :)


Zaczynając od produktów do mycia ciała
W moje ręce wpadło w sumie 6 produktów, a oto one:
- Balea żel pod prysznic Paradise Beach - 0,55 Euro
- Balea żel pod prysznic Cabana Dream - 0,55 Euro
- Alverde żel pod prysznic Grejpfrut i Bambus - 1,45 Euro
- Balea żel pod prysznic Tropical Sunshine - 0,55 Euro
- Balea żel pod prysznic Limonka i Aloes - 0,55 Euro
- Balea żel pod prysznic z drobinkami kiwi - 0,75 Euro

 
Drugą grupą produktów to te do włosów, nie ukrywam że zaszalałam:
- Alverde maska do włosów z Aloesem - 2,45 Euro
- Balea spray z ochroną UV - 2,45 Euro
- Balea szampon do włosów farbowanych - 0,65 Euro
- Balea odżywka do włosów farbowanych - 0,65 Euro
- Alverde szampon z aloesem - 1,95 Euro
- Balea Oil Repair odżywka - 1,45 Euro


Pozostałe produkty to mała mieszanka:
- Balea pomadka do ust - 0,85 Euro
- Alverde pomadka do ust - 1,45 Euro
- Ebelin silikonowe 'coś' - wypróbuję do twarzy lub czyszczenia pędzli - 1,75 Euro
- Balea body spray Tropical Sunshine - 1,95 Euro
- Balea maseczka do twarzy - 0,45 Euro

W sumie na całe zakupy wydałam nieco ponad 20 Euro, czyli nieco ponad 80 zł za taką ilość kosmetyków! Ceny niektórych rzeczy są wręcz śmieszne, teraz czeka mnie wielkie testowanie :D
Następnym razem przyjrzę się bardziej kolorówce z Alverde, oraz pielęgnacji twarzy jakieś sugestie? ;)
Co myślicie o moich zdobyczach?
Czemu powinnam bliżej przyjrzeć się w DM'ie przy następnej wizycie? 
Czekam na Wasze komentarze :)