Obserwatorzy

środa, 22 lipca 2015

How to: Strobing, czyli intensywne rozświetlanie twarzy

Hej kochane :)

Dzisiaj przygotowałam dla Was obiecany wczoraj post o rozświetlaniu twarzy. Najnowszym trendem w tej dziedzinie jest strobing, czyli po prostu intensywne rozświetlanie i właśnie wokół tego będzie się kręcił dzisiejszy post. Z góry przepraszam za jego objętość, ale mam do przekazania sporo informacji :) Gdybym tylko miała lampę pierścieniową nagrałabym wszystko, ale bez niej niestety kamera nie oddaje efektu jaki widać w rzeczywistości. Dzienne światło to jednak za mało dla kamery ;)


Na samym początku chciałabym zaznaczyć różnicę między konturowaniem a strobingiem. Konturowanie to innymi słowy modelowanie twarzy. Możemy tym naprawić asymetrię, zaznaczyć kości policzkowe, wyrównać nosek. W strobingu konturowanie nie występuje. Zamiast stwarzania dodatkowej głębi, robimy rzecz wręcz odwrotną - intensywnie rozświetlamy wybrane rejony twarzy. Jest to bardzo fajna metoda, zwłaszcza dla tych osób, które nie mają czasu na codzienne konturowanie, ponieważ strobing zrobimy znacznie szybciej :)


Pierwszym krokiem jest oczywiście nałożenie bazy oraz podkładu (lub kremu BB) na całą twarz. Pamiętajcie, że podkład musi pasować odcieniem do szyji, nie do samej twarzy. Nikt nie chce pomarańczowych odznaczeń wzdłuż żuchwy.

Drugi krok to korektor o jeden odcień jaśniejszy od podkładu. Nakładamy go pod oczami, wzdłuż czubka nosa, na brodzie oraz na środku czoła. Możecie oczywiście użyć korektora rozświetlającego, chociaż ja osobiście używam Pro Longwear Concealer z MAC. Musicie również pamiętać o przypudrowaniu korektora - oczywiście najlepszy byłby puder dający dodatkowo delikatne rozświetlenie, jednak nie powinien on zawierać drobinek. 


Ja rozróżniam dwa typy rozświetlenia. Jeden z nich - opisany wyżej - osiągamy przez użycie jaśniejszego koloru korekora na takich rejonach jak czoło, nos, broda oraz pod oczami. Są to miejsca w których ja osobiście MUSZE używać produktów bez drobinek ze względu na przetłuszczanie się w strefie T. Drugi sposób rozświetlania osiągniemy używając klasycznych rozświetlaczy takich jak MaryLou, Kobo Moonlight, Lovely Gold Highlighter. Produkty tego typu nakładamy na wysokie punkty twarzy, czyli te, które chcemy wyeksponować. 


Ja nakładam rozświetlacz na kości policzkowe, "cupid's bow", czyli nad usta w celu ich powiększenia i uniesienia. Rozświetlacz jest na tyle uniwersalnym produktem, że możemy użyć go również do makiajżu oczu. Pięknie rozświetlimy oko dodając go na wewnętrzne kąciki, pod brwi, a ja często dodaję go również na powiekę przez co spojrzenie wygląda świeżo i rześko :) Możemy dodać też rozświelacz na środek ust, jeśli chcemy je wyeksponować. 



Przyznam szczerze, że pomijanie konturowania na rzecz strobingu oszczędza wiele czasu w codziennym makijażu. Niemniej jednak technika ta działa lepiej na osobach o nieco ciemniejszej karnacji od mojej, ale pracuję nad swoją opalenizną :)

Mam nadzieję, że spodobał się Wam dzisiejszy post, koniecznie dajcie znać co myślicie i przede wszystkim czy lubicie efekt rozświetlenia na twarzy.

Jeśli macie jakieś propozycje na następny "How to" dajcie znać w komentarzach :)

wtorek, 21 lipca 2015

Lovely Gold Highlighter - rozświetlacz na medal [RECENZJA]

Rozświetlacze do twarzy stały się moją miłością. Z namiętnością używałam swojego ulubieńca z Kobo, dopóki moim oczom nie ukazało się dno opakowania. Uznałam że czas wypróbować coś nowego. Moje oko złapało rozświetlacz w szafie Lovely podczas jednej z wizyt w Rossmannie. Miałam lekki dylemat między złotym i srebrnym wykończeniem. Wybór padł na złotko i jestem z tego bardzo zadowolona :)


Tradycyjnie już zacznijmy od opakowania, które jest... nieco tandetne. Kremowa kasetka wykonana jest z taniego plastiku, napisy z pewnością zejdą z wieczka bardzo szybko. Plusem opakowania jest fakt, że jest ono zakręcane a nie zamykane na zatrzask. Niestety na opakowaniu nie mamy podanej gramatury produktu, ale jest go całkiem sporo. Możemy go kupić za 8,99zł w każdym Rossmannie.

 
Powiem szczerze, że słyszałam wiele dobrego o tym cudaku i muszę przyznać, że wszystkie pochlebne recenzje jakie czytałam spełniły się w 100%. Odcień rozświetlacza to piękne, delikatne złoto, które będzie pięknie wyglądać zarówno na opalonej jak i bladej cerze. Jest on bardzo subtelny, pięknie odbija światło nadając twarzy świeżości i promiennego blasku.

Produkt jest bardzo dobrze zmielony, nie pyli się przy nakładaniu co jest bardzo ważne. W końcu nikt nie chce żeby drobinki rozświetlacza trafiły na niepożądane miejsca twarzy. W ciągu dnia nie "wędruje" po twarzy - zostaje tam gdzie został nałożony a jego intensywność nie maleje w ciągu dnia. Nie zauważyłam też żadnego uczulenia ani zapchania porów.



Podsumowując, jest to świetny rozświetlacz, zarówno dla osób, które wcześniej nie miały styczności z produktami tego typu, jak i tych, które szukają czegoś nowego do wypróbowania. Nie będziecie zawiedzione :)

Jutro szykuję post - "Jak używać rozświetlacza" jako mały "follow up" do dzisiejszej recenzji :)

Używałyście tego cudaka?
Kochacie go tak samo jak ja? :D

poniedziałek, 20 lipca 2015

Golden Rose Matte Lipstick Crayon First Impression 08 11

Jakie było moje zaskoczenie kiedy podchodząc do stoiska Golden Rose z chęcią kupienia nowego odcienia Velvet Matte moje oko dostrzegło coś innego... Coś czego jeszcze nie widziałam oraz z formie wcześniej niespotykanej na stoisku Golden Rose. Mowa oczywiście o tytułowych szminkach Matte Lipstick Crayon. Jak się później dowiedziałam są w sprzedaży od niecałego tygodnia więc jest to świeżutki produkt. Jakie są pierwsze wrażenia? Zapraszam poniżej na first impression.

 
Szminki do ust w formie kredki to ciekawa forma kosmetyku. Przy intensywniejszych kolorach trzeba nieco uważać przy aplikacji, gdyż kontrola nanoszenia produktu jest mniejsza niż przy klasycznej szmince, jednak nadal jest ona wygodna i szybka. Kredki Golden Rose mają szatę graficzną koloru czarnego, na której zawarte są wszystkie niezbędne informacje. Czubek kredki odzwierciedla kolor szminki co jest bardzo wygodne jeśli ktoś posiada ich większą ilość. Kredka zawiera 3,5 grama produktu co jest nieco mniejszą ilością od klasycznej szminki. Dodatkowo sądzę, że odrobinka zmarnuje się podczas ostrzenia. Tak, trzeba je ostrzyć, jest to w moich oczach jedyny ich minus. Będę Was informować na Snapchacie czy ostrzenie przebiega bez zarzutów, czy kredka się nie łamie itd. 



Formuła szminek jest genialna. Po pierwszych użyciach jestem w stanie powiedzieć, że są one nawet lepsze od Velvet Matte. Nałożone na usta zastygają na nich pozostawiając piękne matowe wykończenie. Nie wysuszają ust co jest dla mnie bardzo ważne, gdyż moje usta są bardzo wrażliwe na wysuszanie. Pigmentacja jest nie z tej ziemi. To co widzicie na zdjęciach to jedno przejechanie po dłoni. 


Jeśli chodzi o trwałość to jest ona równie rewelacyjna. Gdy szminka już zaschnie na ustach nie reaguje praktycznie na nic. Na szklance odbija się niewielka ilość, nie ściera się, nie "wędruje" poza usta. Podczas jedzenia zauważyłam ścieranie, ale dzieje się tak z każdą szminką - mała poprawka i usta jak nowe ;) Kolejną rzeczą bardzo dla mnie ważną jest odbijanie się na aparacie. Zauważyłam, że wiele szminek o kremowym wykończeniu potrafią osadzić się na górnym łuku aparatu co wygląda okropnie. Ze szminkami Golden Rose nie mam takiego problemu, gdy zaschną na ustach nie ruszą się z nich tak łatwo. 


Kolorki, które wybrałam to 08 oraz 11. Są do siebie bardzo podobne, jednak 08 wpada bardziej w fioletowe tony, 11 natomiast w róż. Wybrałam właśnie je, ponieważ są to odcienie, w których czuję się najlepiej, więc z pewnością wykorzystam je do granic możliwości. Chociaż i tak pewnie wrócę po więcej kolorów ;)

 
Podsumowując są to świetne nowe szminki, które musi wypróbować każda miłośniczka makijażu. Golden Rose jest świetną firmą i muszę przyznać że stale mnie zaskakują. Nie za bardzo lubię ich kremowe szminki ale te matowe są nie do pobicia. Cena jednej to 11,90 zł co jest wręcz śmieszną ceną za produkt o takiej jakości.

Próbowałyście już tych szminek? Jakie są wasze wrażenia?

piątek, 17 lipca 2015

Pomadka BEBE Young Care słoneczna SPF 20

Hej kochane :)

Jak zapewne dobrze wiecie jestem jedną z tych osób, które mają obsesję na temat pielęgnacji ust. Nie chcę przesadzać ale mam chyba z 15 balsamów do ust i ciągle mi mało! Pomimo mojego uzależnienia, nigdy nie miałam okazji próbować marki BEBE, która ostatecznie wpadła do mnie na początku maja. Mowa o Bebe young z ochroną przeciwsłoneczną SPF20. Co o niej myślę? Zapraszam do dalszej lektury.


Opakowanie nie jest w żaden sposób udziwnione - ot, takie zwykłe, jak Nivea czy Balea. Wersja z ochroną przeciwsłoneczną ma kolorek żółty, co jest idealnie dopasowane. Tubka mieści w sobie 4,8 grama produktu i kupimy go w cenie ok.7-8zł? Nie pamiętam dokładnie. Z dostępnością również nie ma najmniejszego problemu, dostaniecie ją w każdym Rossmannie a może także w Superpharmie.


Teraz pora by powiedzieć (napisać) kilka słów o działaniu tego cuda. Mówię cuda, gdyż tak właśnie działa. Jest bardzo, bardzo nawilżający, ma konsystencję bardzo bogatego balsamiku. Odżywia usta, zostawia je miękkie i pozbawione suchych skórek. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się aż tyle po tej marce. Sądzę, że spisze się rewelacyjnie u osób z problemem przesuszających się ust dzięki wyciągowi z aloesu, który zawiera.
Co do ochrony przeciwsłonecznej to mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że działa. Moje usta wystawione na słońce były cały czas miękkie i odżywione a intensywne promienie nie zrobiły im jakiejkolwiek krzywdy.  


Moim skromnym zdaniem jest to produkt warty wypróbowania, ja z pewnością zużyję swoje opakowanie tego lata - już ubyła jakaś 1/3  :P

Kiedy byłam w DM'ie widziałam sporo kosmetyków Bebe, macie z nimi jakieś doświadczenia? W Polsce widziałam tylko ich produkty do ust, ale chętnie bym wypróbowała również inne rzeczy z ich asortymentu :)

Znacie tą pomadkę? 
Jakie są wasze ulubione pomadki z ochroną SPF?

czwartek, 16 lipca 2015

Co jest w mojej kosmetyczce? - Konturówki do ust [Swatche]

Hej wszystkim :)

Dzisiaj przygotowałam kolejny post z serii "Co jest w mojej kosmetyczce?" - przyszedł czas na
konturówki. Produkty do ust to moja obsesja, zdecydowana większość kolekcji to właśnie one. Konturówki lubię nosić solo, czasami łącząc ich odcienie w celu utworzenia efektu ombre. Ostatnimi czasy nieco odpuściłam sobie mocne kolory na ustach ze względu na aparat na zębach, jednak teraz czuję się coraz pewniej - na tyle pewnie by nakładać na usta intensywniejsze kolory bez obaw że skończy on starty na górnym łuku aparatu.


Jak widzicie konturówek mam sporo - wiele z nich jest także z jednej rodziny kolorów. Czuję się świetnie w mocnych kolorach bazujących na brązie, jednak takowy nie jest moim ulubieńcem. Zapraszam poniżej na swatche wszystkich posiadanych przeze mnie konturówek do ust oraz krótki opis każdego z nich. 


Jeśli spodobał się Wam post dajcie kciuk w górę na Facebooku - zapraszam na >>>Funpage<<<
Więcej mnie znajdziecie również na >>>Instagramie<<< i snapchacie BOZEKDARIA

 
Od lewej:
Golden Rose Dream Lips 515 to piękna intensywna czerwień idealnie pasująca pod szminką GR Velvet Matte nr 18 lub 25
Golden Rose Dream Lips 512 to piękny przygaszony róż i mój ulubieniec spośród całej kolekcji, idealny na lato :)
Golden Rose Classics 310 to idealne połączenie delikatnego fioletu z intensywnym różem
Golden Rose Classics 313 to intensywniejsza wersja numeru 310
Golden Rose Classics o startym numerze to najbardziej brązowy kolor spośród wszystkich, ma jednak delikatne tony różu
Golden Rose Classics 301 To delikatny brązik, bardzo bardzo jasny nadaje się idealnie do tworzenia efektu ombre na ustach
Golden Rose Classics 326 to odpowiednik słynnego MAC Whirl



Od lewej:
Bell Precision Lip Liner 01 to piękny głęboki brązowo różowy odcień
Gosh Velvet Touch Lipliner in Glam Pink to ostry intensywny róż który totalnie nie jest moim odcieniem, jednak mam go w swojej kolekcji ;)
Eveline Max Intense Colour 13 Purple bardzo ładny naturalny odcień czerwieni - przepięknie wygląda na ustach
NYX 812 Plum to boski intensywny i głęboki odcień czerwonego wina. Idealnie nadaje się pod szminkę MAC Diva lub GR Velvet Matte nr 23.
Essence lipliner 05 Soft Berry to kolejny odcień o tonach brązu (widzicie tą zależność? ;D ) o pięknej kremowej konsystencji
Essence lipliner 08 Red Blush to intensywna, głęboka czerwień. Jednak jest ona zbyt kremowa - jeśli to w ogóle jest możliwe - co utrudnia czasami aplikacje.


I tak właśnie wygląda moja kolekcja liplinerów. Wiem, że jest spora, jednak niemal wszystkich używam, gdyż jest to moja ulubiona forma makijażu ust i każdemu ją polecam :)


Jeśli chcecie pełną recenzję któregoś z wyżej przedstawionych przyjemniaczków dajcie znać w komentarzach :) Po swatche na ustach odsyłam na snapchat, prześlijcie mi tylko snapka z info, który kolorek chcecie zobaczyć :)

Buziaki :)

poniedziałek, 13 lipca 2015

Lustrzane sztuczki #poniedziałkowyHejt

Czy miałyście może kiedyś sytuacje kiedy po powrocie ze sklepu z piękną nową sukienką odczuwacie wielkie rozczarowanie po ponownej przymiarce w domu? Nagle wyglądacie ociężale, sukienka nie leży tak jak trzeba i nagle ogarnia was to dziwne uczucie - czemu ja to kupiłam? Lustrzane sztuczki sklepów potrafią uśpić naszą czujność i niestety wiele z nas "łapie" się na ich przebiegłe działanie.


Lustra w sklepach nigdy wcześniej mi nie przeszkadzały - ba, nawet je lubiłam, zawsze miałam wrażenie że wyglądam w nich lepiej. Wiele z nich nas zwęża i wydłuża dzięki czemu przymierzane ciuchy wyglądają o wiele lepiej. Podczas jednej z ostatnich rundek po sklepach zauważyłam to na części ciała, którą często pomijamy przymierzając ciuchy - na twarzy. Była ona nienaturalnie długa i wąska i momentalnie zauważyłam taki sam efekt na ciele.


Każdy sklep ma jakieś sztuczki, żeby umilić klientom zakupy. Są to zazwyczaj małe rzeczy, takie jak muzyka grająca w tle czy dobre oświetlenie. Niektóre, jak na przykład miła obsługa czy porządek są oczywiste. Wiele sklepów dba również o zapach. Jednak są aspekty, z którymi nie powinno się igrać i moim zdaniem są to właśnie lustra. W końcu to w nich widzimy czy dany strój się dla nas nadaje. A jeśli przymierzymy coś, co w domu okaże się dla nas rozczarowaniem będziemy mieli opory żeby tam wrócić po kolejny ciuch.

Często oburzenie konsumentów jest skierowane na reklamy - wychudzone modelki o nienagannej cerze, stylizacje na wybiegach - bo przecież nikt by tego na ulice nie ubrał. Myślimy, że nie dajemy się nabrać na sztuczki sklepów, ale tak naprawdę nie widzimy manipulacji, którą mamy dosłownie przed nosem, a jest nią przekłamane lustrzane odbicie.

Total Look - Bershka

Żyjemy w czasach, kiedy sprzedaż jest głównym celem sklepów odzieżowych. Ludzie kupują pod wpływem impulsu, bo coś się spodobało i pięknie wygląda na ciele - a działa to najbardziej podczas wyprzedaży. Ale uwaga - w wielu sklepach artykułów przecenionych nie można zwrócić. Zostajemy więc z ciuchem, który wygląda na nas słabo, tylko dlatego, że daliśmy się nabrać na lustrzane sztuczki.

Co myślicie na ten temat? Patrząc na dyskusje w internecie zdania były dość podzielone więc chętnie poznam Waszą opinię :)