Obserwatorzy

wtorek, 25 sierpnia 2015

Batiste Suchy szampon Dry Shampoo floral essences RECENZJA

Hej kochane :)

Wszystkie znamy i kochamy suche szampony Batiste. Sama wcześniej o nich pisałam TUTAJ. Od jakiegoś czasu ta właśnie marka postawiła jeszcze jedną wersję na sklepowych półkach. Floral Essences to klasyczny produkt Batiste o przyjemnym kwiatowym zapachu. Ale czy sprawdza się tak dobrze jak oryginał? Zapraszam do lektury :)


Na pierwszy rzut oka jest bardzo kuszący - klasyczne opakowanie batiste w przepięknej szacie graficznej jest ciężkie do przeoczenia. Inne wersje Batiste sprawdzają się u mnie znakomicie, jednak chciałam przetestować nowość. I teraz trochę tego żałuję. Dlaczego? Ponieważ szampon strasznie się pyli, tworzy straszną białą warstwę na włosach, którą ciężko wyczesać. Włosy są odświeżone, owszem ale wolę już umyć włosy niż chodzić z włosami z białym obłoczkiem o nasady. 


Do tego jak na suchy szampon, jest w rzeczywistości bardziej "mokry" niż pozostałe wersje. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, ale tak bardzo jak lubię pozostałe Batiste tak nie cierpię tej wersji. Jako plusy tutaj możemy wymienić co prawda wydajność, ale to tylko dlatego, że musiałam używać bardzo małą ilość żeby szampon nie wyglądał na mojej głowie jak cukier puder na pączku. Na zdjęciach poniżej jest ślad jednego delikatnego psiknięcia na rękę. 


Z czasem jednak zaczęłam używać go w duecie z klasycznym Batiste, psikając wersję zapachową "pod spód", czyli na zakryte warstwy włosów, oryginał natomiast trafiał na czubek głowy - czego się nie robi, żeby zużyć nietrafiony produkt :D Chociaż totalnym bublem to on nie jest, nadal odświeża włosy, unosi je u nasady i dodaje im puszystości, jednak nie mogę się zgodzić na biały nalot, którego nie mogę się pozbyć.

Też miałyście takie problemy z tym szamponem? Który ze wszystkich Batistów uważacie za najlepszy? A może macie jakiś innych ulubieńców? Dajcie znać w komentarzach :)

piątek, 21 sierpnia 2015

Babski problem: mam za dużo kosmetyków!

Mam wrażenie, że każda z nas ma swoje obsesje. Jedne z nas mają ciuchy, inne buty a jeszcze inne - w tym ja - kosmetyki. Kosmetyki są jedną z tych rzeczy, na które nie potrzeba (w niektórych przypadkach) zbyt dużej kwoty pieniędzy. Taki, ot, drobiazg na poprawę humoru, bo w końcu te kilkanaście złotych nas nie zrujnuje.



Mam za dużo kosmetyków!

Rzeczywistość dosięga mnie, nie gdy stoję przy sklepowej półce, ale gdy otwieram moje szufladki z kolorówką. Pomijając fakt, że ich zawartość powinna być o wiele lepiej zorganizowana, czasami czuję lekką panikę jak to widzę. Bez żartów, mam jakieś 6 palet z cieniami do powiek, z czego używam stale może 2-3. Reszta po prostu leży i czeka na swój szczególny czas. Nawet nie chcę zaczynać tematu pudrów, róży i bronzerów. Doskonale wiem, że nie zużyję tych produktów. Nie ma najmniejszych szans na to, musiałabym codziennie męczyć ten sam kolor różu i ten sam puder, a po pół roku i tak byłabym w połowie opakowania. A co jest najzabawniejsze? Ciągle mi mało.



Największy problem.


Z czym mam największy problem? Jeśli jesteście tu jakiś czas, to wiecie doskonale, że jestem uzależniona od produktów do ust. Kupuje ich ogromne ilości, bo uwielbiam próbować nowe rzeczy. A co jest najlepsze? Często chodzę tylko z pomadką ochronną na ustach bo nie mam ochoty nakładać na nie żadnego koloru. Seems legit, right? ;)

Przysięgam wam, gdybym miała zliczyć wszystkie szminki, błyszczyki, konturówki i balsamy do ust sądzę że ich ilość przewyższyłaby liczbę populacji Monako - a wtedy już nie możesz zaprzeczyć, że masz problem. 




Czemu nie mogę się powstrzymać?

Ciężko określić, co kieruje człowiekiem, gdy widzi nowy produkt i czuje, że musi go mieć. Widząc fajne ciuchy w sklepach wszystko jest w moich oczach za drogie, ale gdy zobaczę jakiś piękny nowy bronzer to biegnę i wiem, że muszę go mieć.

Jednak wszyscy - najbardziej mój portfel - ucieszą się wiedząc, że przechodzę na kosmetyczny detox. To znaczy detox od zakupów, nie od używania. Plan jest taki, żeby cały wrzesień nie kupić żadnego kosmetyku. Hah, zobaczymy jak to się skończy ;)

Też macie takie problemy?
Co jest Waszą obsesją? :D

czwartek, 20 sierpnia 2015

Za co lubię Snapchat?

Snapchat stał się chlebem powszednim dla wielu, wielu nastolatków - chociaż nie tylko dla nich. Aplikacja, która jeszcze niedawno była używana jedynie przez nastolatków do przesyłania sobie nagich zdjęć zyskała szybką popularność w coraz szerszym gronie odbiorców. Możemy nawet podglądać życie naszych ulubionych osób publicznych, gwiazd, celebrytów, blogerek. Dla wielu ludzi Snapchat nie ma sensu. Bo w końcu dlaczego wysyłać komuś zdjęcie lub krótki filmik, który po obejrzeniu zniknie bezpowrotnie lub historia My Story przepadnie po 24 godzinach? Szczerze przyznam że właśnie to jest najlepsze w Snapku :)

Dodaj mnie  --> BOZEKDARIA



 
Za co lubię Snapchat?

Zawsze ciekawiło mnie życie osób, które widzę w monitorze komputera. Czy to Youtuberek czy Blogerek. Jestem ciekawa ich życia, co robią w ciągu dnia, co lubią a czego nie - ot, czysta ludzka ciekawość. Wcześniej mogłam liczyć jedynie na vlogi, których nie robią wszyscy - oczywiście każdy ma prawo do prywatności i to on/ona decyduje ile siebie pokaże w internecie. Niemniej jednak vlogi gurują raczej w UK i USA - u nas tego trochę brakuje. Dlatego lubię śledzić snapki wybranych osób, po części z ciekawości a po części, żeby przekonać się, że są to normalni ludzie, których życie nie jest tak idealne jak to przedstawiają np. na Instagramie. 



Gdzie jest granica?

Przy 500 sekund :P Nie wiem czy też tak macie, ale za każdym razem, gdy widzę 4-cyfrową liczbę sekund opadam z sił. Jestem ciekawa ale do pewnych granic, zwłaszcza jeśli jest to osoba, którą naprawdę lubię i podziwiam. Trzeba znać również granicę w contencie na snapchacie, czyli jakości naszych Snapków. Jeśli obraz będzie zamazany, lub dźwięk gdzieś nam ucieknie lepiej nie dodawać niczego.

Ciemne strony?

Najbardziej boli mnie fakt, że snapki znikają bezpowrotnie. Są osoby, które oglądałabym bez końca, a snapki podobają mi się nawet bardziej niż tradycyjne publikacje na blogach czy youtubie. Ciemną stroną jest również możliwość robienia screenów, zwłaszcza, gdy mam głupią minę. Wielkie dzięki, kimkolwiek jesteście :P

Jesteście fankami Snapchata? Jeśli tak, dajcie znać a z pewnością Was dodam :)
Buziaki :)


 

środa, 19 sierpnia 2015

Nie idź głodna na zakupy!

Nie od dzisiaj wiadomo że zakupy i złe samopoczucie nie idą w parze. Idąc do supermarketu z pustym żołądkiem nie tylko kupimy więcej niż jesteśmy w stanie zjeść, ale też często kupujemy rzeczy "zakazane". Przykład? Czekolada. Ciasteczka. Batoniki. Dlaczego akurat to? Ponieważ organizm wie że takie produkty szybko zaspokoją chwilowy spadek energii. Ciało manipuluje naszym umysłem nie od dziś. Dlatego nie idź głodna na zakupy!

głodna na zakupy
 
Ciekawy jest też wybór produktów, które wybieramy "na głodniaka". W takiej sytuacji częściej pozwalamy sobie na produkty z wyższej półki i po prostu przepłacamy. Dlaczego tak robimy? I nie dotyczy to tylko jedzenia, ale każdej rzeczy gdzie stajemy przed wyborem tańszy/droższy. Może dajemy sobie małe przyzwolenia te drugie, bo w końcu czujemy się źle i myślimy że zasługujemy na jakąś przyjemność żeby ten dzień stał się trochę lepszy? Bo mamy zły humor?

Nie masz złego humoru - po prostu idź na obiad!

głodna na zakupy
 
Pisząc to zastanawiam się czy to już są podwaliny zakupoholizmu? W końcu taka osoba szuka wymówek by kupować różne rzeczy - czy to ciuchy, buty, kosmetyki - schemat jest taki sam. Być może w pewnym momencie osoba z takim problemem zaczyna szukać powodów do smutku na siłę, tylko po to by poprawić sobie humor zakupami? Czy mój tok myślenia ma jakiś sens? :P

Oczywiście nie mówię, że nie mamy robić sobie małych przyjemności. Każda z Nas na to zasługuje. Musimy tylko pamiętać, że nie musimy mieć wszystkiego i większość rzeczy jest nam wręcz niepotrzebna.

Najgorsze jest to o czym już wspomniałam wyżej - często wybieramy produkty droższe. Sama często ulegam tej zależności i daję się skusić do zakupu. Tylko dlaczego? Przecież wiemy doskonale nie od dziś, że cena nie idzie w parze z jakością, ba - często produkty najtańsze okazują się najlepsze. Więc nie poddawajmy się impulsowi i nie wydajmy niepotrzebnie pieniędzy na coś czego nie potrzebujemy i co nam się nie przyda. Jestem pewna że mamy marzenia, dla których warto się powstrzymać od niepotrzebnych zakupów.

głodna na zakupy

Warto też wspomnieć o wycieczce do centrum handlowego z pustym żołądkiem. Cały tydzień czekałyśmy na rozpoczęcie poszukiwań tej idealnej sukienki na zbliżającą się okazję. Gdy w końcu nadszedł ten dzień cała ekscytacja z nas uchodzi, zaczynamy przeglądać ciuchy na wieszakach zniechęcone i poddenerwowane. Nic nam się nie podoba a jak już coś nam wpadnie w oko to nie ma naszego rozmiaru. Niech To! Czy tylko ja totalnie nie mam zapału do zakupów na głodniaka?

A co jest najśmieszniejsze? Wystarczy mi jedno ciasteczko lub inna mini-przekąska żeby wszystkie siły witalne i zdrowy rozsądek wrócił do mnie a dzień zamienił się w promienny i szczęśliwy :P

Jaki macie obraz na sprawę zakupów na pusty żołądek?
Głodne też kupujecie więcej? ;)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Jak spędziłam urlop? Praga, Toruń i inne :D

Hej wszystkim :)

Chciałabym Wam opowiedzieć jak spędziłam swój urlop. Tak, dzisiaj pierwszy dzień w pracy po tygodniu wolnego. Wszyscy znamy ból, który towarzyszy mi w tej chwili. Czy tylko ja chciałabym chodzić do pracy 2 dni w tygodniu? :P

Tak czy inaczej dzisiaj mam dla Was fotorelację z mojej wizyty w Pradze. Stolica Czech to zdecydowanie najładniejsze miasto jakie kiedykolwiek miałam okazję odwiedzić. Klimat miasta czuć nawet w najmniejszych uliczkach, piękne kamienice, wszystko zadbane i urocze. Byliśmy tam cały dzień i cały dzień byliśmy na nogach więc mega wymęczeni wyruszyliśmy w drogę powrotną w późnych godzinach wieczornych :)

Co musicie wiedzieć o Pradze? Ubierzcie wygodne buty jeśli chcecie porządnie zwiedzić miasto. Ja w połowie dnia musiałam przebrać balerinki na conversy, żeby było jeszcze wygodniej :) Zabrałam ze sobą 1000 koron (158zł) a zostało mi jeszcze 100 :) W Lushu, który wziął mnie z zaskoczenia płaciłam kartą, wybrałam jedną maskę do twarzy, którą miałam okazję już wypróbować :) Handel w stolicy Czech kwitnie. Sklepy jeden na drugim, zarówno to tańsze jak i ekskluzywne. Odwiedziłam też jeden outlet gdzie było mnóstwo rzeczy projektantów po bardzo opłacalnych cenach.

Jeśli chodzi o restauracje to jest ich również mnóstwo. My wybraliśmy chińską knajpę gdzie uraczyłam się pysznym sushi :) Kolejna rzecz - restauracje wcale nie są takie drogie jak się spodziewałam. Te w centrum oczywiście mają swoje ceny, ale wystarczy odejść kilka uliczek dalej by dostać do samo za połowę ceny :) Polecam Pragę wszystkim, którzy są ciekawi świata :)
Reszta mojego urlopu minęła na zwiedzaniu polskich jezior, oczywiście nie w mojej okolicy ;) Miałam okazję odwiedzić też Toruń. Pierniki były zbyt twarde do jedzenia ale co widziałam to widziałam. Zjedliśmy pyszne lody po czym ruszyliśmy w dalszą drogę :)

Zamiast prażenia się na plaży wolę spontaniczne wyjazdy i jeśli trzeba spanie w samochodzie (co też miało miejsce). Powiem tylko tyle, że chcę jak najwięcej takich urlopów. Mam nadzieję że kolejny będzie jeszcze lepszy 

wakacje
Pyszna kawka i książka = relaks | Green Tea najlepsza pod słońcem | Jeziorko :) 
wakacje
Dlaczego wypożyczać klasyczny rowerek wodny kiedy są łabędzie? :D | Carlsberg wcale nie taki dobry :/
wakacje
Toruńskie pyszności :)
wakacje
Praga
Praga ;)
wakacje w pradze
Dlaczego wszędzie gdzie jedziemy lądujemy w Starbucksie? :P | Manufaktura - piękny sklepik | Owocowe pyszności :D
Suveniry :D
Hard Rock Cafe | Budweiser beer | Trzeba było sobie życie osłodzić - pycha! |
Selfie, selfie | Pyszne jedzonko :D | Ruska zmrzlina, bo najważniejsza jest chwytliwa nazwa ;)
A tutaj Praga nocą na ostatnich siłach :P
A tutaj jeszcze więcej kamieniczek :D Pięknie :)
Mam nadzieję że post się Wam spodobał, zapraszam również na pozostałe social media :D
https://www.facebook.com/?q=#/pages/Make-Yourself-Perfect/395864167239827?ref=bookmarks

https://instagram.com/bozekdaria


piątek, 7 sierpnia 2015

Alverde maska do włosów z aloesem i hibiskusem RECENZJA

Hej kochane :)

Dzisiaj mam dla Was recenzję produktu do włosów, który skradł moje serce i sprawił, że znów zaczęłam lubić swoje włosy. Mowa oczywiście o tytułowej masce do włosów Alverde z Alosesm i Hibiskusem. Można ją dostać w niemieckich drogeriach DM, oraz prawdopodobnie na jakiś sklepach internetowych zajmujących się sprzedażą tych kosmetyków. Dlaczego tak bardzo pokochałam tą maskę? Zapraszam do dalszej lektury :)

 
Na samym początku pomówmy o opakowaniu, które niczym szczególnym się nie wyróżnia. Klasyczna tubka wykonana z miękkiego tworzywa, zatrzask trzyma mocno, więc nic nam samo nie wypłynie. Bardzo przypomina mi odpakowanie maski Alterry z Rossmanna ;)


Maski używam jakieś 1-2 razy w tygodniu, nakładam na umyte wilgotne włosy oraz zajmuję się innymi rzeczami w łazience, więc trzymam ją na włosach jakieś 15 minut. Maska jest bardzo gęsta i treściwa, ma piękny świeży zapach oraz bardzo łatwo rozprowadza się na włosach. Nie potrzeba dużej ilości żeby uzyskać pożądany efekt, aczkolwiek ja lubię nałożyć jej więcej ze względu na fakt, iż latem moje włosy potrzebują większego nawilżenia. 


Przyznam szczerze, że alkohol na drugim miejscu w składzie zauważyłam dopiero po kilku użyciach i wiem, że nie działa na mnie w zły sposób. Prawda jest taka, że gdybym zauważyła to przy zakupie pierwszej tubki, prawdopodobnie bym z niego zrezygnowała, ale bardzo się cieszę, że tak się nie stało :)

Czasami mam wrażenie że po tych 15 minutach nie mam czego spłukiwać z włosów, bo maska dosłownie wchłania się w moje włosy - przynajmniej widać że działa :) W moim przypadku powiem szczerze, że maska nieco utrudnia mi rozczesywanie, ale nigdy nie robię tego na mokrych włosach. Zazwyczaj czekam aż włosy wyschną, biorę jakiś olejek i wcieram w końcówki i dopiero wtedy zabieram się do delikatnego rozczesywania. 


Efekt, który jest zaraz po umyciu jest nieziemski! Włosy są gęste i mięsiste, pięknie się układają a ich objętość mnie urzeka za każdym razem. Do tego są miękkie i przyjemnie w dotyku, zero obciążenia. Uwielbiam tą maskę i jest to moje drugie opakowanie i na pewno nie ostatnie :) Jej cena to 2,45 Euro czyli nieco ponad 10zł. Cena jest po prostu śmieszna za taki efekt :)

Używałyście tej maski?
Jaką inną maskę nawilżającą możecie mi polecić? Chętnie wypróbuję :)

środa, 5 sierpnia 2015

5 ulubionych zapachów YSL Prada Calvin Klein

Hej kochane :)
Dzisiaj przygotowałam dla Was moich 5 ulubionych zapachów. Mamy tu perfumy z różnej półki i tańsze i droższe. Generalnie nie jestem za oszczędzaniem na perfumach, dlatego stawiam na oryginały w perfumeriach, lub zamawiam z zaufanych sklepów online. 


Jeszcze na samym wstępie zapraszam na allegro gdzie wystawiłam kilka swoich rzeczy, być może coś przypadnie Wam do gustu :)

1. Pierwszym zapachem jest Calvin Klein in2u, który jest pięknym orzeźwiającym połączeniem nut bergamotki i grejpfruta opierającą się na podstawie cedru oraz wanilii. Zazwyczaj nie przepadam za takimi nutami ale tutaj ich połączenie jest fenomenalne - zdecydowanie jest to zapach warty wypróbowania. Jego cena jest po prostu śmieszna za jakość jaką dostajemy - trzyma się cały dzień.


2. Klasykiem, bez którego nie mogę się obejść jest klasyczne Opium od YSL. Przepiękne orientalne nuty mandarynki, ambry i paczuli działają na mnie obezwładniająco. Zapach ten sprawia że czujemy się kobieco i seksownie, jednak nie każdemu przypada do gustu tak jak mi.


3. Mam wrażenie że klasyczny Opium jest zbyt intensywny w upalne dni, dlatego gdy chcę intensywniejszego zapachu, zostawiając za sobą tajemniczą mgiełkę używam Opium Black od YSL. Będzie on idealny na chłodniejsze letnie wieczory, kiedy chcemy poczuć się ponętniej. 


4. Pomimo zamiłowania do silnych zapachów lubię też czasami coś bardziej delikatnego. Kiedy najdzie mnie nastrój na taki zapach często sięgam po Prada Candy Florale. Piękne nuty limonki i piwonii bardzo przypadły mi do gustu, idealny na letnie miesiące :)


5. Moim ostatnim ale nie mniej lubianym ulubieńcem jest YSL Parisienne. Uwielbiam ten zapach, jest intensywny i stanowczy nie będąc przy tym duszący. Jest moim absolutnym faworytem ostatnich miesięcy.

Widzicie już, że bardzo lubię perfumy od YSL? ;) Szczerze mówiąc chciałabym ich mieć o wiele więcej, w odróżnieniu do Chanel, YSL jest u mnie nie do pobicia.

Jakie są Wasze ulubione perfumy? :D

Chciałybyście zobaczyć wpis z całą kolekcją perfum? :D

wtorek, 4 sierpnia 2015

Photo Mix MNÓSTWO ZDJĘĆ Woodstock i inne ;)

Hej kochani :)

Dzisiaj mam dla Was kolejny Photo Mix. Takiego wpisu nie było już dawno, więc mam nadzieję że Wam się spodoba :)  W dzisiejszym mixie mam zdjęcia głównie z codziennego życia, ale także kilka z tegorocznego Woodstocku :)









poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Haul DM Drogerie DUŻO NOWOŚCI Balea Alverde

Hej wszystkim :)

Na samym początku przepraszam za przerwę w
blogowaniu, nie wiem czemu ale jakoś brakowało mi weny na pisanie przez ostatnie dni, a nie chciałam Was zasypywać postami o niczym. Tak czy inaczej wracam, mam nadzieję że na stałe :)

Dzisiaj mam dla Was haul z niemieckiej drogerii DM. Byłam tam w piątek, jako mały objazd w drodze nad morze. Złożyło się tak, że droga z Frankfurtu nad morze biegła przez... Kostrzyn, więc nad morze nie dojechaliśmy bo grzechem byłoby nie zostać na Woodstocku ;)

 
Tak czy inaczej zacznijmy Haul. Podczas ostatniej wizyty w DM'ie skupiałam się na produktach typu żele pod prysznic, produkty do włosów, jednak nie tknęłam kolorówki. Tym razem uderzyłam na szafę Alverde i wyszłam z kilkoma skarbami. Pierwszą rzeczą jest puder do twarzy w kompakcie w 010 Naturelle, który kosztował 3,75 Euro. Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne, zobaczymy jak będzie się sprawdzał :) Drugą rzeczą na którą się skusiłam to róż do policzków w odcieniu 01 Apricot (2,95 Euro), użyłam go dzisiaj i jest bardzo delikatny przez co bardzo przypadł mi do gustu. 


Oczywiście nie mogłam wyjść bez konturówki do ust, więc skusiłam się na odcień Pretty mauve (1,75Euro), już był w użyciu i już go uwielbiam :) Pozostając przy konturówkach skusiłam się na 3 odcienie z Essence: In the Nude, Satin Mauve oraz Soft Berry, każda po 0,95Euro. Mogłabym kupić je w Polsce, ale stwierdziłam że jak mam szaleć to czemu nie kupić ich od razu ;) Udało mi się także dorwać jajko Ebelin za całe 2,45 Euro. Miałam ogromne szczęście bo była to ostatnia sztuka na półce :D


Dalej przejdźmy do produktów do włosów. Wybrałam odżywkę i szampon Alverde z serii Repair z awokado i masłem shea. Szampon kosztował 1,95 Euro a odżywka 2,25 Euro. Wybrałam też z Alverde maskę do włosów, która jest moim drugim opakowaniem. Wersja z aloesem jest nieziemska, zdecydowanie warta wypróbowania. Kosztowała 2,45 Euro. Ostatnią rzeczą do włosów jest lakier dodający objętości z Balei (1,55Euro), wzięłam z ciekawości, zobaczymy jak się sprawdzi ;)


Przyszedł czas na produkty do ciała. Mam 2 żele pod prysznic: Paradise Beach oraz malinę z trawą cytrynową - oba przecudowne i w przecudownej cenie 0,55 Euro. Masło do ciała Alverde (2,95 Euro) było jednym z moich priorytetów więc bez zastanowienia wpadło do koszyka. Wybrałam też kremik Balei o zapachu malinowym (1,25Euro) i już go kocham za ten zapach. Ostatnią rzeczą była pianka do golenia Balea (0,75Euro), którą wzięłam z czystej ciekawości.


Ostatnią częścią haulu są produkty bez których nie może się obejść. Kremy do rąk, które wybrałam to Balea Fruity Harmony (0,85Euro) oraz Alverde Intensiv (1,95Euro). Na każdych zakupach nie może zabraknąć także pomadek ochronnych. Tym razem padło na klasyczną BEBE (0,95Euro) oraz naturalną Bee Natural (2,45 Euro).
I tak właśnie wyglądają moje zakupy, gdy są one planowane. Bardziej przemyślane, bez wariacji. Myślałam że wydam o wiele więcej, a tutaj proszę :) Jeśli planujecie wyjazd do DM'u polecam zajrzeć na ich stronę, są tam wszystkie produkty i ceny. Jest to sklep Online jednak nie sądzę, żeby wysyłali do Polski, niemniej jednak warto przejrzeć produkty, zrobić sobie listę i przygotować środki finansowe.

Jeśli macie jakieś sugestie co powinnam kupić podczas następnej wizyty w DM'ie koniecznie dajcie znać w komentarzach :)